Rozdanie Oskarów było wczoraj, chyba. I Złote Maliny też rozdane. Kto by przypuszczał że Zmierzch zgarnie ich aż tyle ;)
I w ogóle nie czuje się najlepiej.
No i za trzy tygodnie ślub :) Prognoza pogody napawa optymizmem, yeah
poniedziałek, 25 lutego 2013
czwartek, 21 lutego 2013
Wspominkowo
Doberek!
Wypadało by coś nie coś skrobnąć bo cisza tu taka i w ogóle :)
Chciałabym dziś opisać smutną historię pewnej znajomości.
Rzecz zaczęła się kiedy chodziłam do liceum a było to jakieś, jakieś... no w każdym bądź razie dawno. Wychodziło wtedy pismo "Kawaii" (z Mr. Jedi, kto pamięta ten wie) a w nim: wiadomości, recenzje i wszelkiej maści ciekawostki z Japonii, o mandze i anime. Była tam też rubryka z kontaktami (tak, tak maile nie były wtedy zbyt powszechne więc trzeba było wspomagać Pocztę Polską ^^ ). Jako, że w moim otoczeniu nikt się wyżej wymienioną tematyką nie interesował postanowiłam naskrobać kilka listów. Jeśli dobrze pamiętam to trzy. Po jakimś okresie oczekiwania niezwykle miłą niespodzianką było przyjście listu z odpowiedzą. Tak zaczęła się wieloletnia znajomość, którą jeśli bym mogła cofnąć czas, nigdy bym nie nawiązała.
Znajomość listowna kwitła. Potem był wyjazd mój do Niej. Patrząc z perspektywy czasu to w sumie ja się wprosiłam, bo od Niej ani razu nie padła propozycja zaproszenia. Później zaczęłyśmy myśleć o stworzeniu własnego komiksu. Z rysowaniem doszłam do pierwszego rozdziału. Niestety nie mogłyśmy dojść do porozumienia w sprawie scenariusza. Ona chciałam żeby wszystko było czarne i białe, żeby zło było złem a dobro dobrem. Ja chciałam żeby zło miało swoje powody żeby być złem a dobro nie zawsze było nieskazitelne. Cóż nie wyszło, więc projekt upadł (choć o postaci, którą stworzyłam, nadal rozmyślam i czasami ją rysuję :)). Później, w erze GG i innych wynalazków nie pisałyśmy już listów. Doszedł problem chłopaków. Ja mieszkałam już z Grochem ale o tym nie pisałyśmy bo po co miałam się obnosić z tym, że mam chłopaka jak Ona czuła się samotna? W końcu poszła do szkoły policealnej i tam spotkała tego jedynego. Ok, cieszę się. Później okazało się, że zagrał starą rozrywkę "jak mnie kochasz to się ze mną prześpij". I cóż stało się szybkie planowanie ślubu, bo wpadli a w katolickiej rodzinie to nie do pomyślenia, była taka sytuacja ( z nikogo się nie naśmiewam, no są takie rodziny że bardzo serio do tego podchodzą). Od słowa do słowa w końcu wycisnęłam z Niej datę ślubu naiwnie wierząc że mnie zaprosi chociaż do kościoła. Cóż... Miesiąc po ślubie wysłała mi sms'a: "Ja już po ślubie, sorrki że nie mogłam tego tak załatwić żebyś mogła być". No kurna - pomyślałam - to w kościele u was miejscówki wydzielają? No ale to była jej sprawa, kogo powiadamia a kogo nie. Potem urodziła. W między czasie napisała, że jej mąż flirtował na GG z jakąś panną, do której napisał, że fajtną się tylko dlatego, że jego rodzice zagrozili wyrzuceniem go z domu. Zdarza się i to. Potem była coraz rzadsza wymiana zdać między nami, aż w końcu coś wybuchło. A poszło o komiksy, które mi pożyczył. Odesłałam je zwykłym listem no i zaginęły. Oczywiście ona zrzuciła na mnie całą winą "że nie mam do niej szacunki bo wysłałam to zwykłym listem". Ok... I o to że na allegro wystawiłam Chobits, który Ona wylicytowała (ja z ręką na sercu powiem że nie dostałam maila z informacją że ktoś to wylicytował) a ja wystawiłam jeszcze raz żeby tylko Ona nie mogła kupić (...). No to ja tez jej wygarnęłam co mi na sercu leżało, a leżało wiele. I znajomość została zakończona.
To nie koniec. Ja z natury nie jestem kłótliwa, a jeśli drogi znajomości mają się rozejśc to wolę żeby były w zgodzie. Więc po dwóch latach napisałam do Niej. Bla bla bla że tak wyszło i że przepraszam. Zaczęłyśmy od nowa, ale to nie było to samo. Znajomość przeszła na płaszczyznę facebookową. Jej zawsze przeszkadzało, że jestem niewierząca i że mam inne poglądy niż Ona. Mi jest obojętnie czy człowiek wierzy i w co, byle był dobry dla niej chyba liczyło się przede wszystkim, żeby wierzył a najlepiej był katolikiem. Nieważne. Największa dyskusja wywiązała się na temat aborcji. Myślałam że mnie ze znajomych usunie (jak to miała w zwyczaju), ale nie. Doszło do mnie, że to nie ma żadnej przyszłości. Co to za koleżanka, która odzywa się tylko jak coś chce? (ostatnia nasza rozmowa odbyła się w listopadzie i dotyczyła tego, żebym jej pokazała kolczyki które kupiłam). Na fb przeważnie umieszczała zdjęcia i/lub sentencje o tym jacy to ludzie są podli i, że prawdziwych przyjaciół nie ma. Ja, jako że wolę jak na mojej tablicy porządek i w miarę konkretne wpisy to użyłam opcji "ukryj" (polecam ^^). I napisałam o tym na tablicy. Odpisała, że to pomocne i że też to zrobi. Więc, patrząc na jej wpisy, odpisałam, że najlepiej zacząć robić porządek od własnego ogródka. No i mnie usunęła ze znajomych. Albo usunęła całe konto na fb. Ciężko stwierdzić. Jedyne co wiem to że nasze drobi całkowicie i definitywnie się rozeszły.
KONIEC
Wypadało by coś nie coś skrobnąć bo cisza tu taka i w ogóle :)
Chciałabym dziś opisać smutną historię pewnej znajomości.
Rzecz zaczęła się kiedy chodziłam do liceum a było to jakieś, jakieś... no w każdym bądź razie dawno. Wychodziło wtedy pismo "Kawaii" (z Mr. Jedi, kto pamięta ten wie) a w nim: wiadomości, recenzje i wszelkiej maści ciekawostki z Japonii, o mandze i anime. Była tam też rubryka z kontaktami (tak, tak maile nie były wtedy zbyt powszechne więc trzeba było wspomagać Pocztę Polską ^^ ). Jako, że w moim otoczeniu nikt się wyżej wymienioną tematyką nie interesował postanowiłam naskrobać kilka listów. Jeśli dobrze pamiętam to trzy. Po jakimś okresie oczekiwania niezwykle miłą niespodzianką było przyjście listu z odpowiedzą. Tak zaczęła się wieloletnia znajomość, którą jeśli bym mogła cofnąć czas, nigdy bym nie nawiązała.
Znajomość listowna kwitła. Potem był wyjazd mój do Niej. Patrząc z perspektywy czasu to w sumie ja się wprosiłam, bo od Niej ani razu nie padła propozycja zaproszenia. Później zaczęłyśmy myśleć o stworzeniu własnego komiksu. Z rysowaniem doszłam do pierwszego rozdziału. Niestety nie mogłyśmy dojść do porozumienia w sprawie scenariusza. Ona chciałam żeby wszystko było czarne i białe, żeby zło było złem a dobro dobrem. Ja chciałam żeby zło miało swoje powody żeby być złem a dobro nie zawsze było nieskazitelne. Cóż nie wyszło, więc projekt upadł (choć o postaci, którą stworzyłam, nadal rozmyślam i czasami ją rysuję :)). Później, w erze GG i innych wynalazków nie pisałyśmy już listów. Doszedł problem chłopaków. Ja mieszkałam już z Grochem ale o tym nie pisałyśmy bo po co miałam się obnosić z tym, że mam chłopaka jak Ona czuła się samotna? W końcu poszła do szkoły policealnej i tam spotkała tego jedynego. Ok, cieszę się. Później okazało się, że zagrał starą rozrywkę "jak mnie kochasz to się ze mną prześpij". I cóż stało się szybkie planowanie ślubu, bo wpadli a w katolickiej rodzinie to nie do pomyślenia, była taka sytuacja ( z nikogo się nie naśmiewam, no są takie rodziny że bardzo serio do tego podchodzą). Od słowa do słowa w końcu wycisnęłam z Niej datę ślubu naiwnie wierząc że mnie zaprosi chociaż do kościoła. Cóż... Miesiąc po ślubie wysłała mi sms'a: "Ja już po ślubie, sorrki że nie mogłam tego tak załatwić żebyś mogła być". No kurna - pomyślałam - to w kościele u was miejscówki wydzielają? No ale to była jej sprawa, kogo powiadamia a kogo nie. Potem urodziła. W między czasie napisała, że jej mąż flirtował na GG z jakąś panną, do której napisał, że fajtną się tylko dlatego, że jego rodzice zagrozili wyrzuceniem go z domu. Zdarza się i to. Potem była coraz rzadsza wymiana zdać między nami, aż w końcu coś wybuchło. A poszło o komiksy, które mi pożyczył. Odesłałam je zwykłym listem no i zaginęły. Oczywiście ona zrzuciła na mnie całą winą "że nie mam do niej szacunki bo wysłałam to zwykłym listem". Ok... I o to że na allegro wystawiłam Chobits, który Ona wylicytowała (ja z ręką na sercu powiem że nie dostałam maila z informacją że ktoś to wylicytował) a ja wystawiłam jeszcze raz żeby tylko Ona nie mogła kupić (...). No to ja tez jej wygarnęłam co mi na sercu leżało, a leżało wiele. I znajomość została zakończona.
To nie koniec. Ja z natury nie jestem kłótliwa, a jeśli drogi znajomości mają się rozejśc to wolę żeby były w zgodzie. Więc po dwóch latach napisałam do Niej. Bla bla bla że tak wyszło i że przepraszam. Zaczęłyśmy od nowa, ale to nie było to samo. Znajomość przeszła na płaszczyznę facebookową. Jej zawsze przeszkadzało, że jestem niewierząca i że mam inne poglądy niż Ona. Mi jest obojętnie czy człowiek wierzy i w co, byle był dobry dla niej chyba liczyło się przede wszystkim, żeby wierzył a najlepiej był katolikiem. Nieważne. Największa dyskusja wywiązała się na temat aborcji. Myślałam że mnie ze znajomych usunie (jak to miała w zwyczaju), ale nie. Doszło do mnie, że to nie ma żadnej przyszłości. Co to za koleżanka, która odzywa się tylko jak coś chce? (ostatnia nasza rozmowa odbyła się w listopadzie i dotyczyła tego, żebym jej pokazała kolczyki które kupiłam). Na fb przeważnie umieszczała zdjęcia i/lub sentencje o tym jacy to ludzie są podli i, że prawdziwych przyjaciół nie ma. Ja, jako że wolę jak na mojej tablicy porządek i w miarę konkretne wpisy to użyłam opcji "ukryj" (polecam ^^). I napisałam o tym na tablicy. Odpisała, że to pomocne i że też to zrobi. Więc, patrząc na jej wpisy, odpisałam, że najlepiej zacząć robić porządek od własnego ogródka. No i mnie usunęła ze znajomych. Albo usunęła całe konto na fb. Ciężko stwierdzić. Jedyne co wiem to że nasze drobi całkowicie i definitywnie się rozeszły.
KONIEC
czwartek, 14 lutego 2013
Skrótowo
Dobry wieczorek.
Nie umieszczałam moich całodziennych wypocin bo jakoś tak nie było czasu. Przez łikend bawiłam u Rodziców, wróciłam w poniedziałek. Wtorek przesiedziałam w bibliotece a w środę miałam wieczorek filmowy. Na tapecie był 2 sezon Gry o Tron. Jednak jedynka podobała mi sie bardziej. Zobaczymy co wymodzą w trzecim.
Dziś wraz z Grochem byliśmy w Urzędzie Stanu Cywilnego złożyć papiery w sprawie ślubu. Mamy date za miesiąc 16 marca. Oprzędzając nasuwające się pytanie - nie, nie zaciążyłam :) Po prostu moja Siostra - świadek przyjeżdża do kraju i to jedyny termin kiedy Ona może.
Teraz czas na szukanie kiecki i dodatków. Obrączki idziemy dziś zamówić. Ach, ach będę Panią Groszkową, choć nazwiska nie zmieniamy, zostajemy przy swoich :)
Nie umieszczałam moich całodziennych wypocin bo jakoś tak nie było czasu. Przez łikend bawiłam u Rodziców, wróciłam w poniedziałek. Wtorek przesiedziałam w bibliotece a w środę miałam wieczorek filmowy. Na tapecie był 2 sezon Gry o Tron. Jednak jedynka podobała mi sie bardziej. Zobaczymy co wymodzą w trzecim.
Dziś wraz z Grochem byliśmy w Urzędzie Stanu Cywilnego złożyć papiery w sprawie ślubu. Mamy date za miesiąc 16 marca. Oprzędzając nasuwające się pytanie - nie, nie zaciążyłam :) Po prostu moja Siostra - świadek przyjeżdża do kraju i to jedyny termin kiedy Ona może.
Teraz czas na szukanie kiecki i dodatków. Obrączki idziemy dziś zamówić. Ach, ach będę Panią Groszkową, choć nazwiska nie zmieniamy, zostajemy przy swoich :)
środa, 6 lutego 2013
Faworki
Teraz tak krótko.
Jako, że przypomniałam sobie o Tłustym Czwartku, będę robić faworki. Mam nadzieję, że szczęście pierwszego razu mnie nie opuści i wyjdą zjadliwe.
Jako, że przypomniałam sobie o Tłustym Czwartku, będę robić faworki. Mam nadzieję, że szczęście pierwszego razu mnie nie opuści i wyjdą zjadliwe.
wtorek, 5 lutego 2013
Pasje i zainteresowania 1
Strzałka!
Korzystając z tego, że nie mam nic do roboty (oprócz pisania pracy ale kto by się nią przejmował), opowiem trochę o sobie.
Wraz z Grochem (obecnie Narzeczonym) zamieszkujemy sobie Perłę Miast Północy czyli Gdańsk. Mamy tu swoje własne mieszkanko, rybki, sporo komputerów i jeszcze więcej książek.
W wolnych chwilach (jeśli jestem sama w domu) lubię pograć sobie w gry komputerowe. Przeważnie jest to strategia albo RPG a ostatnio Minecraft (ale to później). Jeśli Groch jest w domu to oglądamy filmy (praktykujemy zwyczaj nie posiadania telewizora w domu więc oglądamy na projektorze). Za nami są już takie przeboje jak: Gra o tron (drugi sezon cienki, głównie dzięki scenom w burdelu), Z Archiwum X (wszystkie 9 sezonów), Seaquest (2 sezony, bo do 3 nie ma napisów, a mój angielski sobie nie poradzi) no i Battlestar Galactica (choć dostały nam jeszcze dwa miniseriale), a także niezliczona ilość filmów pełnometrażowych. Raz na jakiś czas robię z koleżanciami wieczorki filmowe, temat przewodni - horrory. Im głuszy tym lepszy. Wracając do Minecrafta. Grę znam już od 2- 3 lat . Dłubałam sobie tu i tam kreując swój Marchewkowy świat. Przez dłuższy czas miałam wersję Beta i w końcu udało mi się uprosić Grocha o kupno pełnej wersji. I dalej dłubałam bez celu, aż nie obejrzałam BG. I to było to. Zaczęłam więc budować statek w stosunku 1:1. Długa i mozolna robota ale coś widać:
Przód.
Bok
W oryginale BG ma ponad 1,5 km długości więc nie da rady zobaczyć go w całości, no chyba że coś się w ustawieniach zmieni :)
Dziękuję za uwagę i do następnego wpisu :)
Korzystając z tego, że nie mam nic do roboty (oprócz pisania pracy ale kto by się nią przejmował), opowiem trochę o sobie.
Wraz z Grochem (obecnie Narzeczonym) zamieszkujemy sobie Perłę Miast Północy czyli Gdańsk. Mamy tu swoje własne mieszkanko, rybki, sporo komputerów i jeszcze więcej książek.
W wolnych chwilach (jeśli jestem sama w domu) lubię pograć sobie w gry komputerowe. Przeważnie jest to strategia albo RPG a ostatnio Minecraft (ale to później). Jeśli Groch jest w domu to oglądamy filmy (praktykujemy zwyczaj nie posiadania telewizora w domu więc oglądamy na projektorze). Za nami są już takie przeboje jak: Gra o tron (drugi sezon cienki, głównie dzięki scenom w burdelu), Z Archiwum X (wszystkie 9 sezonów), Seaquest (2 sezony, bo do 3 nie ma napisów, a mój angielski sobie nie poradzi) no i Battlestar Galactica (choć dostały nam jeszcze dwa miniseriale), a także niezliczona ilość filmów pełnometrażowych. Raz na jakiś czas robię z koleżanciami wieczorki filmowe, temat przewodni - horrory. Im głuszy tym lepszy. Wracając do Minecrafta. Grę znam już od 2- 3 lat . Dłubałam sobie tu i tam kreując swój Marchewkowy świat. Przez dłuższy czas miałam wersję Beta i w końcu udało mi się uprosić Grocha o kupno pełnej wersji. I dalej dłubałam bez celu, aż nie obejrzałam BG. I to było to. Zaczęłam więc budować statek w stosunku 1:1. Długa i mozolna robota ale coś widać:
Przód.
Bok
Spód
W oryginale BG ma ponad 1,5 km długości więc nie da rady zobaczyć go w całości, no chyba że coś się w ustawieniach zmieni :)
Dziękuję za uwagę i do następnego wpisu :)
Paplanie trzy po trzy
Witam,
Tu Panna Marchewka z tej strony. Powitania mamy za sobą więc pójdźmy dalej. Nie jestem zbyt dobra w pisaniu i nie umiem pisać rozciągłe, czyli lać wodę. Odbija się to na wszystkich moich pracach łącznie z magisterką. Ale cóż, kiedyś ja wreszcie napiszę.
Wczoraj się nic ciekawego nie wydarzyło. Oczywiście leżąc jeszcze w łóżku gorąco postanowiłam wyszywać. Ale po płytszym zastanowieniu stwierdziłam, ze chyba jednak sobie odpuszczę. Moja motywacja do czegokolwiek leży w kącie i żałośnie kwiczy. Cała Marchewka... Na obiad zrobiłam naleśniole ze szpinakiem. Lubie szpinak i naleśniki ^^ W ogóle lubię jeść. Moim niewątpliwym faworytem jest kuchnia azjatycka. Szkoda tylko, że w Gdańsku nie ma dużego wyboru jeśli idzie o jakąkolwiek kuchnię :( Czasami próbuję coś sama ugotować, ale wiadomo jak to jest. Brak przypraw, drogie składniki, nic w tym kraju nad Wisłą nie może się udać.
Ciekawa jestem czy uda przebić się z blogaskiem do szerszego tłumu. Przeglądając blogspot.com mam wrażenie, że wszystkie prowadzone tam strony zajmują się, mniej lub bardziej, modą. W tym natłoku moje wpisy będą niewątpliwie ginąc, ale co tam :)
Tu Panna Marchewka z tej strony. Powitania mamy za sobą więc pójdźmy dalej. Nie jestem zbyt dobra w pisaniu i nie umiem pisać rozciągłe, czyli lać wodę. Odbija się to na wszystkich moich pracach łącznie z magisterką. Ale cóż, kiedyś ja wreszcie napiszę.
Wczoraj się nic ciekawego nie wydarzyło. Oczywiście leżąc jeszcze w łóżku gorąco postanowiłam wyszywać. Ale po płytszym zastanowieniu stwierdziłam, ze chyba jednak sobie odpuszczę. Moja motywacja do czegokolwiek leży w kącie i żałośnie kwiczy. Cała Marchewka... Na obiad zrobiłam naleśniole ze szpinakiem. Lubie szpinak i naleśniki ^^ W ogóle lubię jeść. Moim niewątpliwym faworytem jest kuchnia azjatycka. Szkoda tylko, że w Gdańsku nie ma dużego wyboru jeśli idzie o jakąkolwiek kuchnię :( Czasami próbuję coś sama ugotować, ale wiadomo jak to jest. Brak przypraw, drogie składniki, nic w tym kraju nad Wisłą nie może się udać.
Ciekawa jestem czy uda przebić się z blogaskiem do szerszego tłumu. Przeglądając blogspot.com mam wrażenie, że wszystkie prowadzone tam strony zajmują się, mniej lub bardziej, modą. W tym natłoku moje wpisy będą niewątpliwie ginąc, ale co tam :)
poniedziałek, 4 lutego 2013
Wstęp
Mój drugi w życiu blog. Pierwszy, na skutek zawirowań z usunięciem haseł i maili na pewnym popularnym serwisie, przepadł. Szkoda no ale cóż, zdarza się :)
To nie będzie kolejny blogasek o modzie. Ja się na modzie kompletnie nie znam. Jedyną zasadę którą wyznaję to: "nosić taką torebkę, żeby do butów pasowała". Może to przeżytek ale uj z tym.
Dzisiejsza notka będzie krótka, na razie się docieram. A o czym będzie blogasek? O wszystkim. O moich żalach i radościach, przemyśleniach, narzekaniach, wzlotach, upadkach i stagnacji. Może tu wyrobię sobie systematyczność :)
Trzymcie siem :)
To nie będzie kolejny blogasek o modzie. Ja się na modzie kompletnie nie znam. Jedyną zasadę którą wyznaję to: "nosić taką torebkę, żeby do butów pasowała". Może to przeżytek ale uj z tym.
Dzisiejsza notka będzie krótka, na razie się docieram. A o czym będzie blogasek? O wszystkim. O moich żalach i radościach, przemyśleniach, narzekaniach, wzlotach, upadkach i stagnacji. Może tu wyrobię sobie systematyczność :)
Trzymcie siem :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)