Doberek!
Wypadało by coś nie coś skrobnąć bo cisza tu taka i w ogóle :)
Chciałabym dziś opisać smutną historię pewnej znajomości.
Rzecz zaczęła się kiedy chodziłam do liceum a było to jakieś, jakieś... no w każdym bądź razie dawno. Wychodziło wtedy pismo "Kawaii" (z Mr. Jedi, kto pamięta ten wie) a w nim: wiadomości, recenzje i wszelkiej maści ciekawostki z Japonii, o mandze i anime. Była tam też rubryka z kontaktami (tak, tak maile nie były wtedy zbyt powszechne więc trzeba było wspomagać Pocztę Polską ^^ ). Jako, że w moim otoczeniu nikt się wyżej wymienioną tematyką nie interesował postanowiłam naskrobać kilka listów. Jeśli dobrze pamiętam to trzy. Po jakimś okresie oczekiwania niezwykle miłą niespodzianką było przyjście listu z odpowiedzą. Tak zaczęła się wieloletnia znajomość, którą jeśli bym mogła cofnąć czas, nigdy bym nie nawiązała.
Znajomość listowna kwitła. Potem był wyjazd mój do Niej. Patrząc z perspektywy czasu to w sumie ja się wprosiłam, bo od Niej ani razu nie padła propozycja zaproszenia. Później zaczęłyśmy myśleć o stworzeniu własnego komiksu. Z rysowaniem doszłam do pierwszego rozdziału. Niestety nie mogłyśmy dojść do porozumienia w sprawie scenariusza. Ona chciałam żeby wszystko było czarne i białe, żeby zło było złem a dobro dobrem. Ja chciałam żeby zło miało swoje powody żeby być złem a dobro nie zawsze było nieskazitelne. Cóż nie wyszło, więc projekt upadł (choć o postaci, którą stworzyłam, nadal rozmyślam i czasami ją rysuję :)). Później, w erze GG i innych wynalazków nie pisałyśmy już listów. Doszedł problem chłopaków. Ja mieszkałam już z Grochem ale o tym nie pisałyśmy bo po co miałam się obnosić z tym, że mam chłopaka jak Ona czuła się samotna? W końcu poszła do szkoły policealnej i tam spotkała tego jedynego. Ok, cieszę się. Później okazało się, że zagrał starą rozrywkę "jak mnie kochasz to się ze mną prześpij". I cóż stało się szybkie planowanie ślubu, bo wpadli a w katolickiej rodzinie to nie do pomyślenia, była taka sytuacja ( z nikogo się nie naśmiewam, no są takie rodziny że bardzo serio do tego podchodzą). Od słowa do słowa w końcu wycisnęłam z Niej datę ślubu naiwnie wierząc że mnie zaprosi chociaż do kościoła. Cóż... Miesiąc po ślubie wysłała mi sms'a: "Ja już po ślubie, sorrki że nie mogłam tego tak załatwić żebyś mogła być". No kurna - pomyślałam - to w kościele u was miejscówki wydzielają? No ale to była jej sprawa, kogo powiadamia a kogo nie. Potem urodziła. W między czasie napisała, że jej mąż flirtował na GG z jakąś panną, do której napisał, że fajtną się tylko dlatego, że jego rodzice zagrozili wyrzuceniem go z domu. Zdarza się i to. Potem była coraz rzadsza wymiana zdać między nami, aż w końcu coś wybuchło. A poszło o komiksy, które mi pożyczył. Odesłałam je zwykłym listem no i zaginęły. Oczywiście ona zrzuciła na mnie całą winą "że nie mam do niej szacunki bo wysłałam to zwykłym listem". Ok... I o to że na allegro wystawiłam Chobits, który Ona wylicytowała (ja z ręką na sercu powiem że nie dostałam maila z informacją że ktoś to wylicytował) a ja wystawiłam jeszcze raz żeby tylko Ona nie mogła kupić (...). No to ja tez jej wygarnęłam co mi na sercu leżało, a leżało wiele. I znajomość została zakończona.
To nie koniec. Ja z natury nie jestem kłótliwa, a jeśli drogi znajomości mają się rozejśc to wolę żeby były w zgodzie. Więc po dwóch latach napisałam do Niej. Bla bla bla że tak wyszło i że przepraszam. Zaczęłyśmy od nowa, ale to nie było to samo. Znajomość przeszła na płaszczyznę facebookową. Jej zawsze przeszkadzało, że jestem niewierząca i że mam inne poglądy niż Ona. Mi jest obojętnie czy człowiek wierzy i w co, byle był dobry dla niej chyba liczyło się przede wszystkim, żeby wierzył a najlepiej był katolikiem. Nieważne. Największa dyskusja wywiązała się na temat aborcji. Myślałam że mnie ze znajomych usunie (jak to miała w zwyczaju), ale nie. Doszło do mnie, że to nie ma żadnej przyszłości. Co to za koleżanka, która odzywa się tylko jak coś chce? (ostatnia nasza rozmowa odbyła się w listopadzie i dotyczyła tego, żebym jej pokazała kolczyki które kupiłam). Na fb przeważnie umieszczała zdjęcia i/lub sentencje o tym jacy to ludzie są podli i, że prawdziwych przyjaciół nie ma. Ja, jako że wolę jak na mojej tablicy porządek i w miarę konkretne wpisy to użyłam opcji "ukryj" (polecam ^^). I napisałam o tym na tablicy. Odpisała, że to pomocne i że też to zrobi. Więc, patrząc na jej wpisy, odpisałam, że najlepiej zacząć robić porządek od własnego ogródka. No i mnie usunęła ze znajomych. Albo usunęła całe konto na fb. Ciężko stwierdzić. Jedyne co wiem to że nasze drobi całkowicie i definitywnie się rozeszły.
KONIEC
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz