Dzieńdoberek!
Dawno mnie tu nie było. Bawiłam u Rodziców tydzień a tam jest moja ostoja "bezinternetowa" :)
Jako że wiosna chyba zawitała do nas na stałe Pani Marchew postanowiła urządzić ogródek warzywny ... na balkonie. tak to jest jeśli się mieszka w bloku na trzecim pietrze. Ale nie ma się co łamać. Inni hodują kwiatki (mi kompletnie nie leżą kwiatki), ja będę hodować roślinki jadalne. Zakupiłam więc wczoraj cebulki na szczypiorek, rzodkiewki, groszki, fasolkę i Bogowie wiedza co jeszcze. Dziś ambitnie kupiłam na rynku (dzięki niebiosa za rynek) cztery drewniane skrzynki po jabłkach i dotargałam do domu. A muszę zaznaczyć że były cholernie ciężkie. Następnie wzięłam łopatkę i wiaderko i poszłam nazbierać ziemi z kretowisk. Jest 12 godzina a ja już nie mam sił od tego targania ciężarów uf uf.
Dziś jest nasza pierwsza miesięcznica zawarcia małżeństwa. Będzie dziś pyszny obiad :)
Trzymcie się!
wtorek, 16 kwietnia 2013
czwartek, 28 marca 2013
Rysunkowo.
Dodałam kilka (dosłownie kilka) moich starych rysunków. Ach tyle wspomnień :)
Dziś idziemy na randkę z Grochem. Chce się podlizać bo Go opierdzieliłam za kilka spraw wczoraj :)
Dziś idziemy na randkę z Grochem. Chce się podlizać bo Go opierdzieliłam za kilka spraw wczoraj :)
niedziela, 24 marca 2013
Wiosennie
Pewnie nikt nie ma widoku na to co sie dzieje na dworze więc powiem co widać u mnie :) Otóż przez te parę godzin od wstania zdążyłam zobaczyć dwa momenty totalnego zaśnieżenia okolicy. Aktualnie świeci słońce ale az strach wyjść bo może znów zacząć padać. Wiosna w pełni :)
środa, 20 marca 2013
Gruzja
Gruzja, kraj położony nad morzem czarnym, gdzie ludność lubi Polaków a nienawidzi Rosjan. Kraj supr i pierożków, wina i przyjaznych gospodarzy. Kraj gór, dolin i plaż.
Do Gruzji chcieliśmy jechać w zeszłym roku. Jednakże żeby z Polski dotrzeć do Gruzji trzeba się sporo namęczyć. Pierwsza trasa biegła przez Rygę. Stamtąd można złapać samolot do Tbilisi. No ale trzeba dostać się do Rygi najpierw :)
Druga trasa biegnie przez Katowice i Kijów. W Kijowie musielibyśmy czekać 2 dni na lot do Kutaisi. Z powrotem to samo.
Są tez inne opcje, promem przez Morze Carne albo na stopa. te nas tak średnio interesują bo nie mamy żadnego doświadczenia w łapaniu stopa.
W samej Gruzji chcieliśmy spędzić około 2 tygodni i przejechać cały kraj. A do tego nada się kolej która jedzie akuratnie tak gdzie ja chcę :) Oczywista do niektórych miejsc trzeba będzie pojechać innym środkiem transportu np. busem albo ichnia taksówką. Mówię tu o wysokich górach na Gruzińskiej Trasie Wojennej.
Mamy ambitnie w planie pojechać w tym roku. Mam nadzieje że się uda :)
Do Gruzji chcieliśmy jechać w zeszłym roku. Jednakże żeby z Polski dotrzeć do Gruzji trzeba się sporo namęczyć. Pierwsza trasa biegła przez Rygę. Stamtąd można złapać samolot do Tbilisi. No ale trzeba dostać się do Rygi najpierw :)
Druga trasa biegnie przez Katowice i Kijów. W Kijowie musielibyśmy czekać 2 dni na lot do Kutaisi. Z powrotem to samo.
Są tez inne opcje, promem przez Morze Carne albo na stopa. te nas tak średnio interesują bo nie mamy żadnego doświadczenia w łapaniu stopa.
W samej Gruzji chcieliśmy spędzić około 2 tygodni i przejechać cały kraj. A do tego nada się kolej która jedzie akuratnie tak gdzie ja chcę :) Oczywista do niektórych miejsc trzeba będzie pojechać innym środkiem transportu np. busem albo ichnia taksówką. Mówię tu o wysokich górach na Gruzińskiej Trasie Wojennej.
Mamy ambitnie w planie pojechać w tym roku. Mam nadzieje że się uda :)
wtorek, 19 marca 2013
Hello
Witam witam
Od 16 marca jestem Panią Żoną. Pogoda dopisała chociaż od soboty jestem przeziębiona. Goście dopisali i choć mówiliśmy żeby nie przynosili żadnych prezentów to oczywiście nikt nie posłuchał. Dostaliśmy więc mnóstwo prezentów. Kubeczki, pościel, szlafroczki, porcelanę deserową, ręczniki z wyhaftowanymi słowami "Marchewka" i "Groszek". No i kwiatów, mnóstwo kwiatów.
A dzisiejszy dzień zaczął się od śniegu. No kurde, dwa di do wiosny a tu taki klops. A mówiłam, żeby choinki nie wyrzucać, byłaby jak znalazł żeby powiesić na niej jajca :)
Od 16 marca jestem Panią Żoną. Pogoda dopisała chociaż od soboty jestem przeziębiona. Goście dopisali i choć mówiliśmy żeby nie przynosili żadnych prezentów to oczywiście nikt nie posłuchał. Dostaliśmy więc mnóstwo prezentów. Kubeczki, pościel, szlafroczki, porcelanę deserową, ręczniki z wyhaftowanymi słowami "Marchewka" i "Groszek". No i kwiatów, mnóstwo kwiatów.
A dzisiejszy dzień zaczął się od śniegu. No kurde, dwa di do wiosny a tu taki klops. A mówiłam, żeby choinki nie wyrzucać, byłaby jak znalazł żeby powiesić na niej jajca :)
piątek, 8 marca 2013
Takie tam pitolenie żeby nikt nie usnął
Moje obżarstwo właśnie ujawniło się pod postacią chęci na lazanię. Grochu w Pucku na zimowisku więc Marchew chcąc zjeść lazanię musiała przywdziać kureczkę i poczłapać sama. Jednakże opłaciło się to ponieważ lazania wesoło grzeje się w piekarniku :)
Za tydzień, prawie, ślub a jutro skromne panieńskie :)
I dzis znów zapisałam się na prawko. Termin - 4 kwietnia.
Bo Boju Marchewka!
Za tydzień, prawie, ślub a jutro skromne panieńskie :)
I dzis znów zapisałam się na prawko. Termin - 4 kwietnia.
Bo Boju Marchewka!
wtorek, 5 marca 2013
Yes yes yes
Mam juz sukienkę, buty, załatwionego fryzjera i makijażystkę. Teraz tylko kwiaty i Marchew gotowa do stanięcia na ślubnym kobiercu :)
niedziela, 3 marca 2013
poniedziałek, 25 lutego 2013
Takie tam
Rozdanie Oskarów było wczoraj, chyba. I Złote Maliny też rozdane. Kto by przypuszczał że Zmierzch zgarnie ich aż tyle ;)
I w ogóle nie czuje się najlepiej.
No i za trzy tygodnie ślub :) Prognoza pogody napawa optymizmem, yeah
I w ogóle nie czuje się najlepiej.
No i za trzy tygodnie ślub :) Prognoza pogody napawa optymizmem, yeah
czwartek, 21 lutego 2013
Wspominkowo
Doberek!
Wypadało by coś nie coś skrobnąć bo cisza tu taka i w ogóle :)
Chciałabym dziś opisać smutną historię pewnej znajomości.
Rzecz zaczęła się kiedy chodziłam do liceum a było to jakieś, jakieś... no w każdym bądź razie dawno. Wychodziło wtedy pismo "Kawaii" (z Mr. Jedi, kto pamięta ten wie) a w nim: wiadomości, recenzje i wszelkiej maści ciekawostki z Japonii, o mandze i anime. Była tam też rubryka z kontaktami (tak, tak maile nie były wtedy zbyt powszechne więc trzeba było wspomagać Pocztę Polską ^^ ). Jako, że w moim otoczeniu nikt się wyżej wymienioną tematyką nie interesował postanowiłam naskrobać kilka listów. Jeśli dobrze pamiętam to trzy. Po jakimś okresie oczekiwania niezwykle miłą niespodzianką było przyjście listu z odpowiedzą. Tak zaczęła się wieloletnia znajomość, którą jeśli bym mogła cofnąć czas, nigdy bym nie nawiązała.
Znajomość listowna kwitła. Potem był wyjazd mój do Niej. Patrząc z perspektywy czasu to w sumie ja się wprosiłam, bo od Niej ani razu nie padła propozycja zaproszenia. Później zaczęłyśmy myśleć o stworzeniu własnego komiksu. Z rysowaniem doszłam do pierwszego rozdziału. Niestety nie mogłyśmy dojść do porozumienia w sprawie scenariusza. Ona chciałam żeby wszystko było czarne i białe, żeby zło było złem a dobro dobrem. Ja chciałam żeby zło miało swoje powody żeby być złem a dobro nie zawsze było nieskazitelne. Cóż nie wyszło, więc projekt upadł (choć o postaci, którą stworzyłam, nadal rozmyślam i czasami ją rysuję :)). Później, w erze GG i innych wynalazków nie pisałyśmy już listów. Doszedł problem chłopaków. Ja mieszkałam już z Grochem ale o tym nie pisałyśmy bo po co miałam się obnosić z tym, że mam chłopaka jak Ona czuła się samotna? W końcu poszła do szkoły policealnej i tam spotkała tego jedynego. Ok, cieszę się. Później okazało się, że zagrał starą rozrywkę "jak mnie kochasz to się ze mną prześpij". I cóż stało się szybkie planowanie ślubu, bo wpadli a w katolickiej rodzinie to nie do pomyślenia, była taka sytuacja ( z nikogo się nie naśmiewam, no są takie rodziny że bardzo serio do tego podchodzą). Od słowa do słowa w końcu wycisnęłam z Niej datę ślubu naiwnie wierząc że mnie zaprosi chociaż do kościoła. Cóż... Miesiąc po ślubie wysłała mi sms'a: "Ja już po ślubie, sorrki że nie mogłam tego tak załatwić żebyś mogła być". No kurna - pomyślałam - to w kościele u was miejscówki wydzielają? No ale to była jej sprawa, kogo powiadamia a kogo nie. Potem urodziła. W między czasie napisała, że jej mąż flirtował na GG z jakąś panną, do której napisał, że fajtną się tylko dlatego, że jego rodzice zagrozili wyrzuceniem go z domu. Zdarza się i to. Potem była coraz rzadsza wymiana zdać między nami, aż w końcu coś wybuchło. A poszło o komiksy, które mi pożyczył. Odesłałam je zwykłym listem no i zaginęły. Oczywiście ona zrzuciła na mnie całą winą "że nie mam do niej szacunki bo wysłałam to zwykłym listem". Ok... I o to że na allegro wystawiłam Chobits, który Ona wylicytowała (ja z ręką na sercu powiem że nie dostałam maila z informacją że ktoś to wylicytował) a ja wystawiłam jeszcze raz żeby tylko Ona nie mogła kupić (...). No to ja tez jej wygarnęłam co mi na sercu leżało, a leżało wiele. I znajomość została zakończona.
To nie koniec. Ja z natury nie jestem kłótliwa, a jeśli drogi znajomości mają się rozejśc to wolę żeby były w zgodzie. Więc po dwóch latach napisałam do Niej. Bla bla bla że tak wyszło i że przepraszam. Zaczęłyśmy od nowa, ale to nie było to samo. Znajomość przeszła na płaszczyznę facebookową. Jej zawsze przeszkadzało, że jestem niewierząca i że mam inne poglądy niż Ona. Mi jest obojętnie czy człowiek wierzy i w co, byle był dobry dla niej chyba liczyło się przede wszystkim, żeby wierzył a najlepiej był katolikiem. Nieważne. Największa dyskusja wywiązała się na temat aborcji. Myślałam że mnie ze znajomych usunie (jak to miała w zwyczaju), ale nie. Doszło do mnie, że to nie ma żadnej przyszłości. Co to za koleżanka, która odzywa się tylko jak coś chce? (ostatnia nasza rozmowa odbyła się w listopadzie i dotyczyła tego, żebym jej pokazała kolczyki które kupiłam). Na fb przeważnie umieszczała zdjęcia i/lub sentencje o tym jacy to ludzie są podli i, że prawdziwych przyjaciół nie ma. Ja, jako że wolę jak na mojej tablicy porządek i w miarę konkretne wpisy to użyłam opcji "ukryj" (polecam ^^). I napisałam o tym na tablicy. Odpisała, że to pomocne i że też to zrobi. Więc, patrząc na jej wpisy, odpisałam, że najlepiej zacząć robić porządek od własnego ogródka. No i mnie usunęła ze znajomych. Albo usunęła całe konto na fb. Ciężko stwierdzić. Jedyne co wiem to że nasze drobi całkowicie i definitywnie się rozeszły.
KONIEC
Wypadało by coś nie coś skrobnąć bo cisza tu taka i w ogóle :)
Chciałabym dziś opisać smutną historię pewnej znajomości.
Rzecz zaczęła się kiedy chodziłam do liceum a było to jakieś, jakieś... no w każdym bądź razie dawno. Wychodziło wtedy pismo "Kawaii" (z Mr. Jedi, kto pamięta ten wie) a w nim: wiadomości, recenzje i wszelkiej maści ciekawostki z Japonii, o mandze i anime. Była tam też rubryka z kontaktami (tak, tak maile nie były wtedy zbyt powszechne więc trzeba było wspomagać Pocztę Polską ^^ ). Jako, że w moim otoczeniu nikt się wyżej wymienioną tematyką nie interesował postanowiłam naskrobać kilka listów. Jeśli dobrze pamiętam to trzy. Po jakimś okresie oczekiwania niezwykle miłą niespodzianką było przyjście listu z odpowiedzą. Tak zaczęła się wieloletnia znajomość, którą jeśli bym mogła cofnąć czas, nigdy bym nie nawiązała.
Znajomość listowna kwitła. Potem był wyjazd mój do Niej. Patrząc z perspektywy czasu to w sumie ja się wprosiłam, bo od Niej ani razu nie padła propozycja zaproszenia. Później zaczęłyśmy myśleć o stworzeniu własnego komiksu. Z rysowaniem doszłam do pierwszego rozdziału. Niestety nie mogłyśmy dojść do porozumienia w sprawie scenariusza. Ona chciałam żeby wszystko było czarne i białe, żeby zło było złem a dobro dobrem. Ja chciałam żeby zło miało swoje powody żeby być złem a dobro nie zawsze było nieskazitelne. Cóż nie wyszło, więc projekt upadł (choć o postaci, którą stworzyłam, nadal rozmyślam i czasami ją rysuję :)). Później, w erze GG i innych wynalazków nie pisałyśmy już listów. Doszedł problem chłopaków. Ja mieszkałam już z Grochem ale o tym nie pisałyśmy bo po co miałam się obnosić z tym, że mam chłopaka jak Ona czuła się samotna? W końcu poszła do szkoły policealnej i tam spotkała tego jedynego. Ok, cieszę się. Później okazało się, że zagrał starą rozrywkę "jak mnie kochasz to się ze mną prześpij". I cóż stało się szybkie planowanie ślubu, bo wpadli a w katolickiej rodzinie to nie do pomyślenia, była taka sytuacja ( z nikogo się nie naśmiewam, no są takie rodziny że bardzo serio do tego podchodzą). Od słowa do słowa w końcu wycisnęłam z Niej datę ślubu naiwnie wierząc że mnie zaprosi chociaż do kościoła. Cóż... Miesiąc po ślubie wysłała mi sms'a: "Ja już po ślubie, sorrki że nie mogłam tego tak załatwić żebyś mogła być". No kurna - pomyślałam - to w kościele u was miejscówki wydzielają? No ale to była jej sprawa, kogo powiadamia a kogo nie. Potem urodziła. W między czasie napisała, że jej mąż flirtował na GG z jakąś panną, do której napisał, że fajtną się tylko dlatego, że jego rodzice zagrozili wyrzuceniem go z domu. Zdarza się i to. Potem była coraz rzadsza wymiana zdać między nami, aż w końcu coś wybuchło. A poszło o komiksy, które mi pożyczył. Odesłałam je zwykłym listem no i zaginęły. Oczywiście ona zrzuciła na mnie całą winą "że nie mam do niej szacunki bo wysłałam to zwykłym listem". Ok... I o to że na allegro wystawiłam Chobits, który Ona wylicytowała (ja z ręką na sercu powiem że nie dostałam maila z informacją że ktoś to wylicytował) a ja wystawiłam jeszcze raz żeby tylko Ona nie mogła kupić (...). No to ja tez jej wygarnęłam co mi na sercu leżało, a leżało wiele. I znajomość została zakończona.
To nie koniec. Ja z natury nie jestem kłótliwa, a jeśli drogi znajomości mają się rozejśc to wolę żeby były w zgodzie. Więc po dwóch latach napisałam do Niej. Bla bla bla że tak wyszło i że przepraszam. Zaczęłyśmy od nowa, ale to nie było to samo. Znajomość przeszła na płaszczyznę facebookową. Jej zawsze przeszkadzało, że jestem niewierząca i że mam inne poglądy niż Ona. Mi jest obojętnie czy człowiek wierzy i w co, byle był dobry dla niej chyba liczyło się przede wszystkim, żeby wierzył a najlepiej był katolikiem. Nieważne. Największa dyskusja wywiązała się na temat aborcji. Myślałam że mnie ze znajomych usunie (jak to miała w zwyczaju), ale nie. Doszło do mnie, że to nie ma żadnej przyszłości. Co to za koleżanka, która odzywa się tylko jak coś chce? (ostatnia nasza rozmowa odbyła się w listopadzie i dotyczyła tego, żebym jej pokazała kolczyki które kupiłam). Na fb przeważnie umieszczała zdjęcia i/lub sentencje o tym jacy to ludzie są podli i, że prawdziwych przyjaciół nie ma. Ja, jako że wolę jak na mojej tablicy porządek i w miarę konkretne wpisy to użyłam opcji "ukryj" (polecam ^^). I napisałam o tym na tablicy. Odpisała, że to pomocne i że też to zrobi. Więc, patrząc na jej wpisy, odpisałam, że najlepiej zacząć robić porządek od własnego ogródka. No i mnie usunęła ze znajomych. Albo usunęła całe konto na fb. Ciężko stwierdzić. Jedyne co wiem to że nasze drobi całkowicie i definitywnie się rozeszły.
KONIEC
czwartek, 14 lutego 2013
Skrótowo
Dobry wieczorek.
Nie umieszczałam moich całodziennych wypocin bo jakoś tak nie było czasu. Przez łikend bawiłam u Rodziców, wróciłam w poniedziałek. Wtorek przesiedziałam w bibliotece a w środę miałam wieczorek filmowy. Na tapecie był 2 sezon Gry o Tron. Jednak jedynka podobała mi sie bardziej. Zobaczymy co wymodzą w trzecim.
Dziś wraz z Grochem byliśmy w Urzędzie Stanu Cywilnego złożyć papiery w sprawie ślubu. Mamy date za miesiąc 16 marca. Oprzędzając nasuwające się pytanie - nie, nie zaciążyłam :) Po prostu moja Siostra - świadek przyjeżdża do kraju i to jedyny termin kiedy Ona może.
Teraz czas na szukanie kiecki i dodatków. Obrączki idziemy dziś zamówić. Ach, ach będę Panią Groszkową, choć nazwiska nie zmieniamy, zostajemy przy swoich :)
Nie umieszczałam moich całodziennych wypocin bo jakoś tak nie było czasu. Przez łikend bawiłam u Rodziców, wróciłam w poniedziałek. Wtorek przesiedziałam w bibliotece a w środę miałam wieczorek filmowy. Na tapecie był 2 sezon Gry o Tron. Jednak jedynka podobała mi sie bardziej. Zobaczymy co wymodzą w trzecim.
Dziś wraz z Grochem byliśmy w Urzędzie Stanu Cywilnego złożyć papiery w sprawie ślubu. Mamy date za miesiąc 16 marca. Oprzędzając nasuwające się pytanie - nie, nie zaciążyłam :) Po prostu moja Siostra - świadek przyjeżdża do kraju i to jedyny termin kiedy Ona może.
Teraz czas na szukanie kiecki i dodatków. Obrączki idziemy dziś zamówić. Ach, ach będę Panią Groszkową, choć nazwiska nie zmieniamy, zostajemy przy swoich :)
środa, 6 lutego 2013
Faworki
Teraz tak krótko.
Jako, że przypomniałam sobie o Tłustym Czwartku, będę robić faworki. Mam nadzieję, że szczęście pierwszego razu mnie nie opuści i wyjdą zjadliwe.
Jako, że przypomniałam sobie o Tłustym Czwartku, będę robić faworki. Mam nadzieję, że szczęście pierwszego razu mnie nie opuści i wyjdą zjadliwe.
wtorek, 5 lutego 2013
Pasje i zainteresowania 1
Strzałka!
Korzystając z tego, że nie mam nic do roboty (oprócz pisania pracy ale kto by się nią przejmował), opowiem trochę o sobie.
Wraz z Grochem (obecnie Narzeczonym) zamieszkujemy sobie Perłę Miast Północy czyli Gdańsk. Mamy tu swoje własne mieszkanko, rybki, sporo komputerów i jeszcze więcej książek.
W wolnych chwilach (jeśli jestem sama w domu) lubię pograć sobie w gry komputerowe. Przeważnie jest to strategia albo RPG a ostatnio Minecraft (ale to później). Jeśli Groch jest w domu to oglądamy filmy (praktykujemy zwyczaj nie posiadania telewizora w domu więc oglądamy na projektorze). Za nami są już takie przeboje jak: Gra o tron (drugi sezon cienki, głównie dzięki scenom w burdelu), Z Archiwum X (wszystkie 9 sezonów), Seaquest (2 sezony, bo do 3 nie ma napisów, a mój angielski sobie nie poradzi) no i Battlestar Galactica (choć dostały nam jeszcze dwa miniseriale), a także niezliczona ilość filmów pełnometrażowych. Raz na jakiś czas robię z koleżanciami wieczorki filmowe, temat przewodni - horrory. Im głuszy tym lepszy. Wracając do Minecrafta. Grę znam już od 2- 3 lat . Dłubałam sobie tu i tam kreując swój Marchewkowy świat. Przez dłuższy czas miałam wersję Beta i w końcu udało mi się uprosić Grocha o kupno pełnej wersji. I dalej dłubałam bez celu, aż nie obejrzałam BG. I to było to. Zaczęłam więc budować statek w stosunku 1:1. Długa i mozolna robota ale coś widać:
Przód.
Bok
W oryginale BG ma ponad 1,5 km długości więc nie da rady zobaczyć go w całości, no chyba że coś się w ustawieniach zmieni :)
Dziękuję za uwagę i do następnego wpisu :)
Korzystając z tego, że nie mam nic do roboty (oprócz pisania pracy ale kto by się nią przejmował), opowiem trochę o sobie.
Wraz z Grochem (obecnie Narzeczonym) zamieszkujemy sobie Perłę Miast Północy czyli Gdańsk. Mamy tu swoje własne mieszkanko, rybki, sporo komputerów i jeszcze więcej książek.
W wolnych chwilach (jeśli jestem sama w domu) lubię pograć sobie w gry komputerowe. Przeważnie jest to strategia albo RPG a ostatnio Minecraft (ale to później). Jeśli Groch jest w domu to oglądamy filmy (praktykujemy zwyczaj nie posiadania telewizora w domu więc oglądamy na projektorze). Za nami są już takie przeboje jak: Gra o tron (drugi sezon cienki, głównie dzięki scenom w burdelu), Z Archiwum X (wszystkie 9 sezonów), Seaquest (2 sezony, bo do 3 nie ma napisów, a mój angielski sobie nie poradzi) no i Battlestar Galactica (choć dostały nam jeszcze dwa miniseriale), a także niezliczona ilość filmów pełnometrażowych. Raz na jakiś czas robię z koleżanciami wieczorki filmowe, temat przewodni - horrory. Im głuszy tym lepszy. Wracając do Minecrafta. Grę znam już od 2- 3 lat . Dłubałam sobie tu i tam kreując swój Marchewkowy świat. Przez dłuższy czas miałam wersję Beta i w końcu udało mi się uprosić Grocha o kupno pełnej wersji. I dalej dłubałam bez celu, aż nie obejrzałam BG. I to było to. Zaczęłam więc budować statek w stosunku 1:1. Długa i mozolna robota ale coś widać:
Przód.
Bok
Spód
W oryginale BG ma ponad 1,5 km długości więc nie da rady zobaczyć go w całości, no chyba że coś się w ustawieniach zmieni :)
Dziękuję za uwagę i do następnego wpisu :)
Paplanie trzy po trzy
Witam,
Tu Panna Marchewka z tej strony. Powitania mamy za sobą więc pójdźmy dalej. Nie jestem zbyt dobra w pisaniu i nie umiem pisać rozciągłe, czyli lać wodę. Odbija się to na wszystkich moich pracach łącznie z magisterką. Ale cóż, kiedyś ja wreszcie napiszę.
Wczoraj się nic ciekawego nie wydarzyło. Oczywiście leżąc jeszcze w łóżku gorąco postanowiłam wyszywać. Ale po płytszym zastanowieniu stwierdziłam, ze chyba jednak sobie odpuszczę. Moja motywacja do czegokolwiek leży w kącie i żałośnie kwiczy. Cała Marchewka... Na obiad zrobiłam naleśniole ze szpinakiem. Lubie szpinak i naleśniki ^^ W ogóle lubię jeść. Moim niewątpliwym faworytem jest kuchnia azjatycka. Szkoda tylko, że w Gdańsku nie ma dużego wyboru jeśli idzie o jakąkolwiek kuchnię :( Czasami próbuję coś sama ugotować, ale wiadomo jak to jest. Brak przypraw, drogie składniki, nic w tym kraju nad Wisłą nie może się udać.
Ciekawa jestem czy uda przebić się z blogaskiem do szerszego tłumu. Przeglądając blogspot.com mam wrażenie, że wszystkie prowadzone tam strony zajmują się, mniej lub bardziej, modą. W tym natłoku moje wpisy będą niewątpliwie ginąc, ale co tam :)
Tu Panna Marchewka z tej strony. Powitania mamy za sobą więc pójdźmy dalej. Nie jestem zbyt dobra w pisaniu i nie umiem pisać rozciągłe, czyli lać wodę. Odbija się to na wszystkich moich pracach łącznie z magisterką. Ale cóż, kiedyś ja wreszcie napiszę.
Wczoraj się nic ciekawego nie wydarzyło. Oczywiście leżąc jeszcze w łóżku gorąco postanowiłam wyszywać. Ale po płytszym zastanowieniu stwierdziłam, ze chyba jednak sobie odpuszczę. Moja motywacja do czegokolwiek leży w kącie i żałośnie kwiczy. Cała Marchewka... Na obiad zrobiłam naleśniole ze szpinakiem. Lubie szpinak i naleśniki ^^ W ogóle lubię jeść. Moim niewątpliwym faworytem jest kuchnia azjatycka. Szkoda tylko, że w Gdańsku nie ma dużego wyboru jeśli idzie o jakąkolwiek kuchnię :( Czasami próbuję coś sama ugotować, ale wiadomo jak to jest. Brak przypraw, drogie składniki, nic w tym kraju nad Wisłą nie może się udać.
Ciekawa jestem czy uda przebić się z blogaskiem do szerszego tłumu. Przeglądając blogspot.com mam wrażenie, że wszystkie prowadzone tam strony zajmują się, mniej lub bardziej, modą. W tym natłoku moje wpisy będą niewątpliwie ginąc, ale co tam :)
poniedziałek, 4 lutego 2013
Wstęp
Mój drugi w życiu blog. Pierwszy, na skutek zawirowań z usunięciem haseł i maili na pewnym popularnym serwisie, przepadł. Szkoda no ale cóż, zdarza się :)
To nie będzie kolejny blogasek o modzie. Ja się na modzie kompletnie nie znam. Jedyną zasadę którą wyznaję to: "nosić taką torebkę, żeby do butów pasowała". Może to przeżytek ale uj z tym.
Dzisiejsza notka będzie krótka, na razie się docieram. A o czym będzie blogasek? O wszystkim. O moich żalach i radościach, przemyśleniach, narzekaniach, wzlotach, upadkach i stagnacji. Może tu wyrobię sobie systematyczność :)
Trzymcie siem :)
To nie będzie kolejny blogasek o modzie. Ja się na modzie kompletnie nie znam. Jedyną zasadę którą wyznaję to: "nosić taką torebkę, żeby do butów pasowała". Może to przeżytek ale uj z tym.
Dzisiejsza notka będzie krótka, na razie się docieram. A o czym będzie blogasek? O wszystkim. O moich żalach i radościach, przemyśleniach, narzekaniach, wzlotach, upadkach i stagnacji. Może tu wyrobię sobie systematyczność :)
Trzymcie siem :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)